W słoneczną środę 17 września klasy pierwsze liceum wraz z II m i III m oraz z samorządem pod czujną opieką aż 9 nauczycieli i pani dyrektor Bożeny Nycz udały się na wyjazd integracyjny. Naszym celem była Magurka Wilkowicka. A największą obawą – grasujący w tych okolicach niedźwiedź.

Już około godziny 10 wszyscy dotarli na szczyt, gdzie zastała nas naprawdę piękna pogoda, co poprawiło nasze i tak już dobre humory.

Otrzymaliśmy trochę czasu na odpoczynek i przygotowanie się do rywalizacji między klasami. Zaczęliśmy od przedstawienia swoich klas przygotowanymi wcześniej piosenkami, niektórzy też zaprezentowali krótkie, bardzo zabawne scenki. Wszystkie profile świetnie się spisały, dobrze przy tym się bawiąc.

Następnie odbyły się pełne adrenaliny (bo przygotowane przez naszych starszych kolegów z mat-fizu – pozdrawiamy!) zawody sportowe. Zmierzyliśmy się w takich konkurencjach jak: skoki w workach, taczki, wyścig z osobą siedzącą na ramionach czy bieg z wychowawcą. Ta ostatnia konkurencja przysporzyła wszystkim wiele śmiechu, a niektórym profesorom i uczniom paru siniaków.

Po tej rywalizacji przygotowaliśmy posiłki z przyniesionych przez nas.

Na zakończenie pobytu na Magurce przez ponad godzinę prowadziliśmy, zorganizowaną przez samorząd, wyczerpującą i skomplikowaną grę terenową, której reguł nie mogliśmy zrozumieć. Zabawa ta polegała na wykonywaniu różnych zadań. Otrzymywaliśmy za nie elementy, z których musieliśmy ułożyć portret naszego patrona – Stanisława Wyspiańskiego. Wszystko to przysporzyło nam wiele śmiechu i pomogło się zintegrować.

Zwycięzcą tej gry, jak i całej rywalizacji, okazała się klasa matematyczno-fizyczna, wygrywając w ten sposób dodatkowy dzień wycieczki. Drugie miejsce na podium zajął biol-chem, ostatnim zaś podzieliły się klasa przyrodniczo-geograficzna oraz humanistyczna. Nagrodą specjalną od opiekuna samorządu dla klasy humanistycznej była możliwość napisania tego artykułu. Dlatego w tym miejscu artykułu serdecznie pozdrawiamy pana Fronta.

Po ogłoszeniu wyników zaczęliśmy schodzić przez Czupel do Czernichowa. Trasa ta, ku naszemu rozbawieniu, rozpoczęła wychodzeniem w górę. Dotarcie na parking zajęło nam 1,5 godziny, spędziliśmy ten czas rozmawiając, poznając siebie nawzajem. Na szczęście nasza grupa nie została zaatakowana przez niedźwiedzia (pewnie dojadał resztki borówek) i dotarliśmy na parking w nieokrojonym składzie.

Przed godziną 16 wszyscy uśmiechnięci wróciliśmy pod szkołę.

Mimo wielu trudów (zarówno podczas spaceru, jak i samych konkurencji) na pewno każdy miło będzie wspominał ten wspólnie spędzony czas.

Karolina Piwowarska i Aleksandra Lachendro z Ih